Ola Ziarnik
Relax jest naturalnym stanem umysłu, a to, co naturalne we współczesnym świecie wymaga wyjątkowej opieki. Ciężko zachować spokój w systemie zobowiązań, oczekiwań, natłoku informacji oraz miliona bodźców nieustannie płynących z otoczenia. Od kilkudziesięciu lat, człowiek zachodu ma do dyspozycji praktyki dalekiego wchodu, które pomagają w utrzymaniu bądź nawet poznaniu tego najbardziej pierwotnego stanu. Pomocna jest między innymi praktyka jogi, związane z nią techniki koncentracyjne, medytacja. Aby zauważyć efekty praktyki, najlepiej wykonywać ją codziennie, i tu niestety bywa rożnie. Silne rozkojarzenie, dzieci, głośni sąsiedzi, brak zacisznego miejsca, obowiązki, permanentny brak czasu, zmęczenie…. bywają utrudnieniem na medytacyjnej ścieżce, szczególnie na początku. Dlatego dobrze jest udać się w zaciszne miejsce, wyjechać. Na szczęście środowiska zajmujące się rozwojem człowieka bardzo często organizują wyjazdy, obozy, krótkie warsztaty weekendowe, na których można „przemielić” praktykę w warunkach sprzyjających
Wiele słyszałam o „sztuce głębokiego relaksu”, myślałam nawet, że potrafię go doświadczyć.
Koniec września tego roku był dla mnie jednak odkrywczy, za sprawą trzydniowych warsztatów joganidry. Warsztat odbył się w podkrakowskiej wsi Pogorzany, w miejscu odciętym od cywilizacji (przyroda, wypoczynek, pyszne jedzenie podane do stołu, ciepła sala ogrzewana drewnem, wyłączone telefony komórkowe a miejscami nawet brak zasięgu!) Takie warunki pozwalają odciąć się od bodźców budzących negatywne emocje, umożliwiają introspekcję, uważność, bycie w we własnym ciele. Weekend zorganizowała Patrycja Gawlińska (dzięki jeszcze raz)nauczycielka vinyasajogi, mająca wiele wiernych uczniów. Osobiście czułam się jak gość Patrycji. Organizacja całego weekendu, fizyczna praktyka, medytacja, głęboki relaks, wykłady, wegańsie jedzenie.. Wszystko to sprawiło, że byłam mocno osadzona w jogicznym kontekście. Wyjazd był dla mnie dużym zaskoczeniem, ciężko jest zmierzyć stan relaksu, ale chyba tym razem, luźno mówiąc, było GRUBO! Z perspektywy czasu uważam nawet, że doświadczenie głębokiego relaksu może mieć znamiona niegroźnego uzależnienia.
Oprócz praktyki vinyasy, która miała na celu zmęczyć i przygotować nasze ciała do joganidry, było też trochę teorii, rozmowy. W małym skrócie, na zachętę, dla tych którzy pierwszy raz w temacie, joganidra zwana „cudowna sztuką niedziałania” lub „jogą serca”, jest niezależną techniką, umożliwiającą pogłębiony kontakt z samym sobą. Pozwala odciąć się od negatywnych emocji, umożliwiając introspekcję, uważność bycie we własnym ciele.
Patrycja przedstawiła też „jogę snu” w kontekście historycznym, filozoficznym oraz z perspektywy własnych odczuć. Co ciekawe, joganidra jest stosunkowo nową praktyką (nie ma nawet 100 lat, w obecnej formie wprowadził ją Swami Satyananda) w kontekście indyjskim. Porównywana jest do wewnętrznej podróży, do doświadczenia własnego ciała i umysłu. Praktycznie używana dla polepszenia jakości snu, a nawet skrócenia go. Często sen nie daje nam zasłużonego odpoczynku, gdyż emocje płynące z marzeń sennych są prawdziwe, co sama zauważyłam po praktyce joganidry… Na pewno daje znaczne rozluźnienie mięśni, uspokojenie układu nerwowego, zmniejszenie reakcji na bodźce z zewnątrz, nawet w dłuższy czas po praktyce.
Inspirujący weekend, inspirujący ludzie (uwielbiam słuchać gwary śląskiej). Na pewno też trzeba wspomnieć o bardzo dobrym przygotowaniu prowadzącej w kwestii merytorycznej i … aktorskiej. Staranna, wyrazista dykcja, mocno zaakcentowane kluczowe fazy joganidry, wzbogacają ogólne odczucie, nadając dużej wagi praktyce. Jednym słowem wyjazd w Indyjskim stylu, i to akurat komplement
Ola Ziarnik – prowadzi zajęcia jogi grupowe i indywidualne w Krakowie i Olkuszu jogaoli.pl